"Pierwszy etap to podróż pociągiem do Sayndshand, dokąd jedziemy z dwójką poznanych Polaków. Potem razem z przewodnikiem ruszamy na pustynię Gobi - mówi świdniczanin Michał Działowski. - Osobiście najbardziej boimy się braku toalet ale myśl o przygodzie i lekcjach angielskiego zagrzewa nas do tego najbardziej ekstremalnego etapu naszej wyprawy."
Adam, nie jest tak źle ;)
ps. Michał bardziej boi się małych różowych gąbek w wannie...
Cały artykuł możecie zobaczyć na stronie wroclaw.pl
http://www.wroclaw.pl/wroclawska_wyprawa_mongoliang_rusza_na_step.dhtml
ps.2. Zdjęcie małego Tingisa zostało zrobione przez Łukasza.
Dobrze wiedzieć, a o wyprawie można przeczytać w wielu miejscach - m.in.: http://turystyka.interia.pl/wyprawy/news/w-mongolii-z-pierwszym-dzwonkiem,1526564,4831
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Adam:)